REMONDIS Opole S.A

Škody z Opola gotowe, trasa do Norwegii też!

29 czerwca, 2024 Kategorie: Aktualności

2024_6_29_aktualnosci_00001

Przygotowania do niezwykłego rajdu „Złombol 2024” idą pełną parą. Artur Nicpoń i Przemysław Szeffel, a także ich znajomi, z którymi chcą się wybrać w tę podróż, pracują nie tylko nad najlepszym stanem samochodów, ale także nad logistyką i postojami. Chcą dotrzeć na miejsce zbiórki jak najszybciej, więc podróż do Norwegii będzie wymagała odpowiedniego tempa.

Pierwszą myślą, jaka przyszła nam do głowy, kiedy dowiedzieliśmy się, gdzie w tym roku będzie meta, było małe rozczarowanie. Chwilę potem pojawiła się jednak ciekawość tego kierunku. Mieliśmy nadzieję na bardziej ciepłe miejsce, ale żaden z nas jeszcze nie był w Norwegii, więc podjęliśmy wyzwanie, licząc się z tym, że koszty podróży nie będą niskie. Trasa Atlantycka, dokąd będziemy jechać, zawsze była dla nas nieosiągalna. Chcemy pokonać to wyzwanie. Mamy oczywiście lekkie obawy, czy podołamy, a przede wszystkim nasze Škody. Jednego jesteśmy pewni – takiej przygody, a zarazem pomocy dzieciom, nie możemy sobie odmówić! Kluczowy jest aspekt mechaniczny i najlepsze warunki do jazdy dla samochodów. Trasa, którą chcemy pokonać, jest jedną z dłuższych, bo mamy zamiar ominąć ośmiogodzinną podróż promem. Będzie więcej jazdy, to znaczy więcej wrażeń. Jeśli chodzi o klimat czy kierunek, nie przygotowujemy się specjalnie. Chcemy to zrobić spontanicznie i bez stresu – mówi Artur Nicpoń, mechanik REMONDIS Opole.

„Złombol” to chyba jedyny rajd na świecie, gdzie nie można liczyć nawet na najmniejszą pomoc od organizatorów. Co innego reszta uczestników, która jednocześnie jest najgroźniejszą konkurencją. Jak w każdej rywalizacji, liczy się nie tylko udział, ale przede wszystkim to, kto pierwszy dojedzie do mety. Atmosfera wśród załóg jest jednak bardzo rodzinna i ci z większym stażem, a co za tym idzie doświadczeniem, chętnie pomagają żółtodziobom.

Stare, polskie powiedzenie mówi, że jeśli umie się liczyć, to powinno się liczyć przede wszystkim na siebie, ale w chwili poważnych kłopotów mamy znajomych, którzy powinni wyciągnąć do nas pomocną dłoń. Jedziemy dwoma samochodami, więc w ostateczności zostaje holowanie. Oczywiście trzeba odpukać w niemalowane drewno, bo nie zamierzamy zostać ofiarami losu i poddać się po drodze w razie problemów. Na pewno będziemy walczyć do końca. Liczymy na swoje umiejętności i wiedzę, a przy okazji też na pieniądze, które mamy w kasie. Dlatego po drodze nie planowaliśmy noclegów czy nawet postojów. Wszystko wyjdzie „w praniu” i na pewno czeka nas bardziej spanie w namiocie albo samochodzie, niż w pięciogwiazdowych hotelach. Nastawiamy się na dotarcie do mety w ciągu trzech dni, więc jest to wynik bardzo wyśrubowany. Do przejechania sprzed Stadionu Śląskiego w okolice Molde jest około 2500 kilometrów. Po drodze pokonamy pół Polski, Niemcy, Danię, Szwecję i pół Norwegii. Oby bez dodatkowych przygód – podkreśla Przemysław Szeffel, kierowca śmieciarki REMONDIS Opole.

Przy ciągłej jeździe taką trasę można pokonać nawet w 28 godzin, co nie jest oczywiście osiągalne, wliczając w to postoje na jedzenie, tankowanie, nie mówiąc już o spaniu i odpoczynku dla silników samochodów. Trzy dni to plan zdecydowanie bardziej realny do wykonania. Droga do Norwegii to tylko jedna część wyjazdu. Trzeba jeszcze stamtąd wrócić. Tu także opolska załoga REMONDIS ma plan. Jest w nim zwiedzanie Litwy, Łotwy i Estonii. Wygląda więc na to, że powrót będzie przynajmniej kilka dni dłuższy niż dojazd do mety.